poniedziałek, 21 lutego 2011

Co autor miał na myśli...




   Może i nie znam się na fotografii, ale te zdjęcia mnie zaintrygowały. Co one w sobie kryją może wiedzieć tylko Wiktor. To tak jak z interpretacją wiersza na lekcji polskiego...nauczyciel zawsze pytał "Co autor miał na myśli??". A autor miał na myśli dokładnie to co napisał :). Starałam się wysilić swoją mózgownicę i mi nic do głowy nie przychodzi...i może dlatego właśnie te zdjęcia tak mi się podobają bo chcąc nie chcąc, poruszają moją wyobraźnię i podejrzewam, że każdy zobaczy w nich coś innego. Tak jak w poezji, jeden wers potrafi za sobą nieść wiele interpretacji. Mam nadzieję, że dzieła mojego małego artysty i waszą wyobraźnie poruszą :).


7.
"Skupiaj, proszę, uwagę na tym, co potrafię, a nie na tym, czego nie mogę.

   Podobnie jak inni ludzie, nie potrafię uczyć się w środowisku, gdzie ciągle mi się przypomina, że nie jestem dostatecznie sprawny i że trzeba mnie "naprawiać". Nie mogę próbować nowych zachowań, gdyż jestem narażony na ciągłą krytykę. Zwróć uwagę na moje mocne strony. Z pewnością je znajdziesz. Istnieje wiele sposobów działania."
/fragment książki  Ellen Notbohm "10 rzeczy, o których chciałoby ci powiedzieć dziecko z Autyzmem" tłumaczenie Paweł Karpowicz/.


   Ostatnie dni wołały o pomstę do nieba. Dwójka jęcząco-marudzących dzieciaków to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Czuję się wypompowana, wieczorami to miałam tylko taki zapas sił, co by się do łóżka doczłapać. A żeby było weselej czuję, że i mnie zaczyna rozkładać, co niestety było do przewidzenia, bo ja od dzieciaków choróbska łapię w tempie ekspresowym. Ale były i miłe akcenty jak nowy ząbek Zuzi oraz jak się okazało Wiktor ma całkiem niezłą wyobraźnię i w końcu ją wyzwolił :). Wczoraj usypiałam małą, a ten mały cwaniaczek zaszył się w kuchni, nie słyszałam odgłosów demolki więc nie interweniowałam. Jak Zuza zasnęła jednak stwierdziłam, że w tej kuchni jest wręcz za cicho. Poszłam i stanęłam jak wryta. Wiktor siedzi na blacie, szafki górne otwarte a dookoła niego i na ziemi rozsypana kaszka Zuzi. Już miała mi się krew w żyłach zagotować gdy spojrzałam na mojego synka a ten patrząc na mnie z przeuroczym uśmiechem powiedział pokazując na rozsypaną kaszkę "SNOW...ŚNIEG"!!! Na co ja momentalnie wybuchnęłam śmiechem. I tak staliśmy w tej kuchni śmiejąc się oboje. Jak zaczęłam sprzątać młody wpadł na jeszcze jeden genialny pomysł aby porobić orzełki w "śniegu", co znaczyło rozsypanie kaszki na jeszcze większej powierzchni kuchni. Na szczęście w miarę szybko i bez protestów udało mi się ogarnąć to zimowe szaleństwo z mojej kuchni :). Ciekawe co wymyśli jeszcze w tym tygodniu, przedszkole zamknięte więc popołudnia spędzimy w domku, a od czwartku nawet całe dnie, szkoła zamknięta na ferie czy coś w tym rodzaju. Oj będzie się działo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz