czwartek, 26 maja 2011

Pampersom mówimy stanowcze NIE!!!!!



     No i mamy kolejny WIELKI SUKCES :). Dwa tygodnie temu we wtorek, gdy byłam w szkole do której Wiktorek ma pójść od września, rozmawiałam z nauczycielką z jego przyszłej klasy. Pytała się mnie czy Wiktor ma pieluchy czy korzysta z toalety, powiedziałam zgodnie z prawdą, że nadal nosi pieluchy. Usłyszałam, że mam się nie martwić, bo często dzieci z ASD żegnają się z pieluchami ok 6-7 roku życia. To mnie pocieszyła...sobie pomyślałam. Następnego dnia jak odbierałam Wiktorka ze szkoły Valerie oznajmiła mi, że ściągnęła mu pieluchę i jak się zgodzę to zaczynamy odpieluchowywanie. Mimo zaskoczenia ucieszyłam się, wolę jednak jak coś się dzieje "z partyzanta", bo gdybym miała się do tego przygotowywać to pewnie jeszcze długo bym się nie zdecydowała. I zaczęła się przygoda...pierwszy tydzień był wyzwaniem. Wiktor był lekko sfrustrowany nową sytuacją...były wpadki co mu się nie podobało, na szczęście nie miał problemów z siadaniem na toaletę czy nocnik a jak udało się nam trafić w moment zrobił co trzeba. W domu wzięłam Go na sposób, jako motywacji użyłam ulubionych ciasteczek. Jak się załatwił na toaletę dostawał dwa ciasteczka...szybko zaskoczył, aż dochodziło do paradoksalnych sytuacji, gdzie tak bardzo chciał ciasteczko, siadał na nocnik i się wściekał, że nic nie może zrobić a On chce ciasteczko. Na szczęście nie zdarzały się często takie sytuacje. Po pierwszym tygodniu w końcu zawołał, że chce do toalety. Radości było co niemiara... nastąpił wielki przełom. Wcześniej tylko odpowiadał na pytania czy chce czy nie chce do toalety lub po prostu dał się do niej prowadzić, a tu proszę sam z siebie podszedł i powiedział "Toilet!". Od środy tydzień temu Wiktorek woła kiedy chce iść i nie ma wpadek. Na początku więcej się Go pytałam niż On mi mówił, a teraz już prawie w ogóle się nie pytam chyba, że widzę, że jest bardzo zajęty i może nie zauważyć na czas potrzeby. Muzyką na me uszy jest wołanie "Mummy wee wee on toilet" a jak idziemy do łazienki Wiktorek SAM się rozbiera, siada na toalecie, robi co potrzeba, mówi "Finished", ubiera się i bije brawo a na koniec myje rączki. Duma mnie wręcz rozpiera aż mam ochotę płakać ze szczęścia :)
   Dla Wiktorka Wielkie Brawa !!!!!

poniedziałek, 16 maja 2011

Sukcesy...

 


       Dawno mnie tu nie było...oj dawno. Niestety ostatnio doba jest za krótka o jakieś 12 godzin aby wszystko ogarnąć. Mój mały mężczyzna 4 maja skończył 4 latka...kiedy to zleciało??? Przecież dopiero co go rodziłam...dopiero co dowiedziałam się, że noszę Go pod serduszkiem...a tu już taki szmat czasu :). Wiele ,się, działo w naszym życiu od mojego ostatniego posta. Zacznę od tego, że w końcu doczekaliśmy się wyznaczenia daty na ADOS ( Autistic Diagnostic Observation Schedule) po tym spotkaniu dostaniemy już pełną diagnozę, czekaliśmy na to półtora roku. 7 czerwca będziemy mieć na papierze...czarno na białym... odpowiedź na zagadkę jaką jest mój Wiktor. Zapewne do tej pory nie byłaby znana ta data, gdyby nie to, że zaczęłam się zastanawiać czy nie posłać Wiktorka od września do państwowej szkoły, w której jest utworzona klasa dla dzieci z Autyzmem. W obecnej szkole synka zostało zorganizowane spotkanie, na którym były obecne nauczycielki Wiktora ze szkoły specjalnej i dyrektorka, psycholog, terapeuta zajęciowy oraz my, rodzice. Wspólnie ustaliliśmy najlepsze rozwiązanie. Od września na dwa dni Wiktorek pójdzie do państwowej szkoły a na trzy dni do specjalnej i powoli będziemy mu zwiększać dni, aby miał czas przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Myślę, że jest to dobry plan...czy na pewno, wyjdzie w praniu ;).

    Tytuł mojego dzisiejszego posta to: Sukcesy... Mamy dwa baaaaaaaaardzo dużo i jeden, który jeszcze nie jest do końca spełniony ale z dnia na dzień wydaje mi się, że jesteśmy bliżej celu :).
    Zanim o nich napiszę muszę najpierw wrzucić trochę teorii aby wyjaśnić dlaczego dla nas, przynajmniej jeden, jest MEGA wielkim sukcesem.

    "Planowanie motoryczne to zdolność do zaprojektowania i wykonania celowej aktywności ruchowej w nieznanej, nowej sytuacji. Dziecko mające zaburzenia planowania motorycznego programuje swoje ruchy powoli i często nieefektywnie. Planowanie motoryczne wymaga uwagi i koncentracji na zadaniu.Ta uwaga jest niezbędna, by mozg mógł sformułować informację, którą ma przesłać mięśniom i zaplanować sekwencję, w jakiej poszczególne komunikaty mają być przekazane.
    Planowanie motoryczne jest w pewien sposób najwyższą i najbardziej złożoną formą funkcjonowania dziecka. Ponieważ angażuje świadomą uwagę, jest ściśle powiązane z procesami psychicznymi i intelektualnymi. Planowanie motoryczne głównie zależy od prawidłowej, kompleksowej
integracji sensorycznej. To mózg formułuje "rozkazy" dla mięśni, ale niezbędne mu są do tego informacje sensoryczne z całego ciała. Planowanie motoryczne jest pomostem pomiędzy sensoryczno-motorycznym i intelektualnym aspektem funkcjonowania mózgu.
    Planowanie motoryczne zapewnia dziecku szybkie opanowywanie licznych sprawnosci ruchowych, których wykonanie w przyszłości nie będzie już tego planowania wymagało." (źródło: http://www.zbigniewprzyrowski.pl/userfiles/file/skanuj0006.pdf ).

   Wyjaśnię to tak na "chłopski rozum". Każdy wie jak jeść łyżeczką...wykonując tę czynność nie zastanawiamy się nad każdym ruchem, który musimy wykonać bo robimy to już automatycznie. Gdy dziecko się uczy operować łyżeczką myśli nad każdym ruchem, który ma wykonać : złapać łyżeczkę, włożyć do jogurtu, nabrać trochę, podnieść łyżeczkę, trzymać jogurtem do góry, nie kręcić łyżeczką, podnieść łyżeczkę do góry, włożyć łyżeczkę do ust, wyjąć łyżeczkę, opuścić.... i tak za każdym razem. Nie pamiętamy tego jako dorośli prawda?? A prawda jest taka, że każde dziecko to przechodzi z każdą nową czynnością, której się uczy. U dzieci z Autyzmem proces od planowania do automatyzmu jest dużo, dużo dłuższy. Wyobraźcie sobie, że przez miesiące myślicie nad każdym ruchem, który musicie wykonać aby zjeść jogurt...frustrujące?? O TAK!!!! Gdy się o tym dowiedziałam przestałam się dziwić dlaczego Wiktor nie chce jeść łyżeczką tylko zawsze oczekuje ode mnie abym go ją nakarmiła. Opanował to dopiero jak miał 3,5 roku ... i nawet teraz czasem jak na niego patrzę widzę, że nadal wykonuje ten proces myślowy ale już nie jest on tak intensywny i przestał mu przeszkadzać.

    Wróćmy do sukcesów o których chcę dziś napisać.
1. Wiktorek umie jeździć na rowerze!!!!!!!!!! To dlatego napisałam wcześniej o planowaniu motorycznym. Jazda na rowerze jest nie lada wyzwaniem nawet dla dziecka bez żadnych zaburzeń. Dla dziecka z zaburzeniami PM jest wyzwaniem na miarę hmmm ... złota olimpijskiego!!!!Jestem przeszczęśliwa. Wcześniej gdy kupiliśmy mu trzykołowiec przez rok udało nam się wyegzekwować aby trzymał nogi na pedałach...ale kręcić nimi nie chciał...nie potrafił...nie rozumiał. Kupiłam mu prawdziwy rower małego mężczyzny z kółkami po bokach i do pedałów przyszyłam rzepy aby mu trzymały stopy. Valeri - nauczycielka ze szkoły Wiktorka wsadziła go na rower specjalnie skonstruowany dla dzieci, które mają problemy takie jak synek...paski i obciążniki na pedałach ułatwiające pedałowanie, pasy przy siodełku i blokada kręcenia pedałami do tyłu. Po kilku dniach pracy na takim rowerku TADAMMMM wsadziłam go na jego najzwyklejszy, patrzę a mój mały mężczyzna fiuuuu i pojechał :). Kilka kółek po osiedlu i dalej mu było mało. Duma mnie rozpierała. A teraz jak i Zuzia ma rowerek będziemy często spędzać czas na osiedlowych uliczkach.




2. Wiktorek zasypia całkiem sam!!!! Kolejny sukces, nad którym pracowałam od grudnia! Jak zaczynałam plan zasypiania musiałam kłaść się koło Wiktorka i tulić dopóki nie zasnął. Po troszku dawałam mu więcej przestrzeni aż w końcu się udało. Kładę synka do łóżka ...całuję na dobranoc jego i ( tu się zacznie wyliczanka) dwa krokodyle, węża, dużą Myszkę Miki, małą Myszkę Miki, małego misia i misia giganta!. Po całowaniu przychodzi czas na HANDA(ang. HUG czyli objęcie, tulenie) i wyliczanka od nowa najpierw Wiktorek a później cała reszta gromady :). Włączam kołysanki i...wychodzę z pokoju bez słowa sprzeciwu. Czasem tylko mnie zawoła wtedy uchylam drzwi i po cichu mówię:"Mummy is here. Go to sleep", I moje małe, duże szczęście zasypia. Teraz tylko czeka nas ostatni etap, wg. mnie najcięższy, aby Wiktor całe noce przesypiał u siebie. Z reguły ok. 1-2 w nocy przychodzi do nas i śpi już tak do rana. Mnie to bardzo nie przeszkadza... no chyba, że zabierze całą ekipę ze sobą, co na szczęście rzadko się zdarza. Chodzi o to, że chyba ja jeszcze nie jestem na to gotowa, lubię się budzić koło Wiktorka i tulić go z samego rana. Staram się do tego psychicznie przygotować...ale ciężko mi to idzie...może w wakacje...może.
3. .... Chciałam...ale jednak nie napiszę, żeby nie zapeszać. Jesteśmy na dobrej drodze ale jeszcze dużo przed nami. Jak się uda wtedy szaleństwa z radości nie będzie końca!!!!!!!!!